recenzja
25 stycznia 2008
roku –
ta data to nie
tylko dzień
żałoby narodowej
po tragedii
polskich pilotów,
ale również koncertu
zorganizowanego z
okazji
10. rocznicy
śmierci Karola Stryji
przez Filharmonię
Śląską w Katowicach.
Już po raz dziewiąty Filharmonia Śląska zorganizowała koncert „Karol Stryja in memorian”, który w tym roku miał uczcić mijającą 31 stycznia dziesiątą już rocznicę śmierci Karola Stryji oraz 93. rocznicę jego urodzin, która minęła drugiego lutego. Pomimo tego, iż Filharmonię Śląską zakładali inni, to właśnie Karola Stryję uważa się za głównego architekta jej wielkości. Jego imieniem jest nazwana jedna z sal Filharmonii, w której zresztą odbył się tegoroczny koncert, który poprowadził Mirosław Jacek Błaszczyk .
![]() |
| http://img.naszemiasto.pl/grafika2/nowy/c6/b6/4bdab8c7c9aff_o.jpg |
Dyrygent Mirosław Jacek Błaszczyk – jest wychowankiem Profesora Stryji i jego następcą, choć nie bezpośrednim,
w funkcji artystycznego dyrektora Filharmonii Śląskiej.
Jego dyrygencki kunszt jest znany nie tylko w naszym ojczystym kraju, ale również w Austrii, Niemczech, Francji, Szwecji, Irlandii Północnej, Hiszpanii, Portugalii, Białorusi, Litwie, Łotwie, Tunezji, Kanadzie, Korei Południowej, Chinach
oraz Stanach Zjednoczonych. W minionym sezonie dyrygował orkiestrami m.in. Filharmonii Narodowej w Waszyngtonie oraz na Litwie i w Łotwie. W 2000 roku w Bielsku-Białej poprowadził koncert Sinfonii Varsovii z udziałem Nigela Kennedy’ego.
Za promowanie muzyki polskiej, ze szczególnym uwzględnieniem muzyki współczesnej oraz za osiągnięcia filharmoników śląskich pod jego batutą, prezydent Katowic w 2001 roku nagrodził Mirosława Jacka Błaszczyka w dziedzinie kultury. W 2005 roku otrzymał on stopień doktora sztuki muzycznej w dyscyplinie dyrygatura. Jego wielki talent w tej dziedzinie można było obserwować podczas koncertu, aczkolwiek nie od samego początku.
Pierwszy utwór – „Kantylena na orkiestrę symfoniczną”, skomponowany przez Piotra Radko – współczesnego i bardzo utalentowanego kompozytora, który zdobył wiele nagród w swojej dziedzinie, w tym w wielu konkursach kompozytorskich jak np. im. K. Szymanowskiego za „Sonety” na flet, klawesyn
i instrumenty smyczkowe (1986) czy im. G. Bacewicza
za ”Cantabile. Allegro con fuoco” na skrzypce, wiolonczelę
i fortepian (1993) – nie oszołomił słuchaczy.
| http://www.piotr-radko.de/pl/pradko.JPG |
Owszem, kantylena jako typ melodyki o raczej spokojnym przebiegu melodii oraz charakterystycznym wolnym tempem nie każdemu może przypaść do gustu. Jednakże, jeśli ktoś lubi tego typu utwory, to ta kompozycja pana Radko mogła się spodobać. Niemniej jednak, w tym utworze pan Błaszczyk nie mógł za bardzo pokazać swych talentów.
„I Koncert skrzypcowy” Karola Szymanowskiego spodobała się wszystkim, zwłaszcza, że pierwsze skrzypce grał pan Krzysztof Jakowicz – wybitny polski skrzypek, wysoko ceniony przez wielkiego kompozytora Witolda Lutosławskiego, który powierzał artyście polskie prawykonania wszystkich swoich utworów skrzypcowych. Ukończył z odznaczeniem studia wiolinistyczne we Wrocławiu, Warszawie i Bloomington (USA) pod kierunkiem wielkich mistrzów: Tadeusza Wrońskiego, Jozefa Gingolda, Janosa Startera, Eugenii Umińskiej i Henryka Szerynga.
W „I Koncercie skrzypcowym” Karola Szymanowskiego (o którym sam jego kompozytor napisał, iż ‘całość (jest) strasznie fantastyczna i nieoczekiwana’) bez wątpienia pokazał swój talent. Ten jednoczęściowy utwór, który jest raczej utworem-poematem, nie nawiązuje do żadnego wcześniej znanego typu koncertu skrzypcowego. Wewnętrznie jest intrygująco zróżnicowany, co doskonale umiał pokazać Jakowicz podczas swoich solówek. Ten koncert, przesycony tajemniczością oraz romantycznością, składa się z pięciu faz, które nawet nie wytrawny meloman potrafi wyróżnić. Po spokojnym, można by rzecz, baśniowym początku, następuje faza, która tętni liryzmem oraz namiętnością. Następnie słuchamy swego rodzaju scherza, które przechodzi w spokojny i wyciszający nokturn, który poprzedza ostatnią część, będącą syntezą wszystkich poprzednich fragmentów. To właśnie tutaj pojawiają się solowe cadenzy, w których tak świetnie spisał się Pierwszy Skrzypek.
Ostatnim, lecz wbrew pozorom nie najgorszym, utworem były „Dzwony” na orkiestrę, chór i głosy solowe Siergieja Rachmaninowa. Kompozytor swój utwór nazwał „symfonią chóralną”, inni za to nazywali ją jego trzecią symfonią. Intrumentalny czynnik tej kompozycji można zauważyć już w samym podtytule „poemat na orkiestrę, chór i głosy solowe”.
Całość jest podzielona na trzy części, w której występował inny solista. Jako pierwszego mogliśmy usłyszeć tenora pana Krzysztofa Szmytę – solistę Opery Narodowej w Warszawie oraz laureata wielu konkursów wokalnych zarówno narodowych jak i międzynarodowych m.in. Mozartowskiego w Salzburgu czy operowego „Belvedere” w Wiedniu. Drugą część zaśpiewała sopranistka Anna Mikołajczyk – laureatka nagrody im. Zofii Rayzacherowej Dla Największej Indywidualności Artystycznej w Dziedzinie Muzyki Dawnej na XI Festiwalu Muzyki Dawnej na Zamku Królewskim w Warszawie.
![]() |
| http://grzegorzduchnowski.pl/galeria/12a.jpg |
Jej partia utworu była napełniona uczuciami oraz bardzo silnie nacechowana emocjami. Artystka włożyła wszystkie siły w to, aby oddać charakter „Dzwonów” – melancholia, swego rodzaju groza oraz nutka tragedii. Ostatnią część utworu wyśpiewał pan Jarosław Bręk, który operuje basem-barytonem – w 1999 oraz 2000 roku był nominowany do „Paszportu Polityki” w dziedzinie muzyki. Niewątpliwie był to najbardziej emocjonujący fragment utworu. Zakończenie, w przeciwieństwie do końcówki „I Koncertu skrzypcowego” nie było stonowanym podsumowaniem całości, lecz stanowczym wskazaniem na wartości zawarte w utworze.
Mocne, wręcz wstrząsające zakończenie było pięknym dopełnieniem całości Koncertu Orkiestry Symfonicznej.
Osobiście polecam „I Koncert skrzypcowy” K. Szymanowskiego oraz „Dzwony” Rachmaninowa w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Śląskiej. W tych utworach zarówno Orkiestra jak i dyrygent Błaszczyk oraz poszczególni soliści mogli w pełnej krasie zaprezentować swoje talenty, które wielokrotnie mogli nagradzać zagraniczni melomani. Jeśli ktoś dopiero zaczyna swoją „przygodę” z muzyką poważną, serdecznie polecam ten koncert, ponieważ przyprawi on o zachwyt nawet mało wytrawnych słuchaczy.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz