9 gru 2014

Wyjście z Matrixa, czyli życie po studiach




Ostrzeżenie: Post pewnie wielu urazi, wjedzie im na ambicję i z całą pewnością wywoła kontrowersje. No cóż, życie!

„Nie ma pracy po studiach!”, „O boże, jestem bezrobotna!”, „Dlaczego nikt mnie nie chce przyjąć?” - takich lamentów w internecie jest pełno. Zresztą nie tylko tam – coraz częściej na forum publicznym możemy słyszeć utyskiwania studentów, polityków i wszystkich innych ludzi, pomstujących na coraz wyższe bezrobocie osób poniżej 25 roku życia. Winne oczywiście są źle wybrane kierunki i nawał humanistów.  A ja osobiście obwiniam ludzką głupotę.

„Lepiej być spawaczem niż bezrobotnym politologiem”
Słynne już słowa premiera Tuska dosyć mocno wbiły się w umysły Polaków, którzy, jak papugi, zaczęli to powtarzać i przekazywać dalej. Nie masz pracy po studiach? Winny kierunek! Zresztą, nagonka na kierunki humanistyczne i społeczne od dawna nabiera na sile. Że nie życiowe. Że pracy po nich nie ma. Że to jest studiowanie nie wiadomo czego. Że w sumie, to co się po tym robi? No cóż, bardzo wiele, o dziwo przydatnych rzeczy. Ktoś musi uczyć w szkole dzieci języka polskiego, niemieckiego czy angielskiego. Ktoś musi pracować jako kadrowiec (sorry, HR-owiec) w wielkiej korporacji, aby inni, „techniczni” mogli otrzymać odpowiednio skonstruowane umowy. No i żeby firma miała sprawdzonych pracowników, a nie osoby wzięte z ulicy. Ktoś też musi pracować w urzędzie, na poczcie, reklamie czy wykładać na uczelniach. I nie, wbrew pozorom nie są to jedynie absolwenci politechnik czy kierunków technicznych. 



Na co komu politolog?
Pytanie można rozszerzyć na socjologów, kulturoznawców, medioznawców, polonistów czy filozofów. Zastanówmy się w takim razie, czy posiadalibyśmy jakąkolwiek wiedzę o otaczającym nas świecie, gdybyśmy nie mieli specjalistów w takich dziedzinach naukowych? Jak wyglądałby współczesny świat bez ludzi, którzy choć trochę znają się na polityce czy społeczeństwie? No właśnie nijak. Panowałby chaos, bo nie rozumielibyśmy zasad funkcjonowania państwa, grup społecznych czy środków masowego przekazu. Nie widzielibyśmy różnic między systemem politycznym Polski, USA czy Rwandy. Uznalibyśmy po prostu, że wszędzie jest tak samo, a to genialny przyczynek do wojny. Bez filologów nie umielibyśmy się porozumieć z innymi narodami, a bez kulturoznawców – nie umielibyśmy pojąć, jak nawet najmniejsze różnice kulturowe mogą wpłynąć na kontakty międzyludzkie czy też politykę. 



Dlaczego więc jest tak duże bezrobocie?
Studenci, absolwenci, otwórzcie teraz swoje CV. I spójrzcie co tam macie. W większości przypadków będzie to nazwa uczelni i ukończony kierunek. Szkoła średnia. A w doświadczeniu? Jakieś jedne praktyki, na które wysłała nas uczelnia i praca dorywcza albo przy roznoszeniu ulotek, albo smażąc hamburgery. Pięć lat studiów, mniej niż rok doświadczenia. Znajomość języków znikoma. Zainteresowania? Najczęściej gry komputerowe w postaci Farmeramy czy Angry Birds. Książki? No tak, do egzaminów się coś czytało. Umiejętności? No się robiło na zaliczenie jakiś projekt, ale w sumie to nie pamiętam o co chodziło. I z takim oto CV ruszacie na podbój rynku pracy, licząc, że otrzymacie pełny etat, najlepiej na umowę o pracę, płatny te 2000 zł netto, bo przecież macie wyższe wykształcenie. Serio, kochani?



Bo oni chcą tylko studentów!
Słysząc taki argument zastanawiam się nad wprowadzeniem obowiązkowej matury z ekonomii. To nie żart, ostatnio mam bowiem wrażenie, że społeczeństwo zidiociało i zapomniało w jakim systemie żyje. Kapitalizm. Czyli robienie tego, co się najbardziej opłaca. Nie nam, pracownikom, ale szefostwu i właścicielom danej firmy. A student się opłaca. Nie dość, że tańszy, to jeszcze odwali najgorszą robotę za darmo, za sam fakt otrzymania papierka o doświadczeniu. Sama bym takiego studenta przyjęła z otwartymi ramionami, nawet za cenę jego niedyspozycyjności. Szczególnie, jeśli alternatywą byłby absolwent bez doświadczenia, umiejętności i znajomości branży. 



Ale ja chcę pracę!
Dobra rada – jeśli już przespałeś pięć lat studiów i teraz obudziłeś się z ręką w nocniku, schowaj swoją dumę do kieszeni i łap się praktyk lub staży. Uzupełnij swoje doświadczenie, zdobądź brakujące kwalifikacje. Wbrew pozorom wcale nie musisz tego robić na specjalistycznych i drogich kursach – wystarczą dwu-trzy miesięczne praktyki i gotowe. Już będziesz lepiej widziany i wskoczysz na wyższą pozycję w wyścigu o pracę. I tak kawałek po kawałku, w końcu zdobędziesz to czego chcesz.
Albo i nie. Bo jeśli masz nóż na gardle i potrzebujesz pieniędzy, to po prostu...też schowaj dumę i ambicję do kieszeni i łap to, co Ci wpadnie pod rękę. Ale potem nie narzekaj, że nie masz pracy w zawodzie, bo, wybacz, sam sobie na to zapracowałeś. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz