16 sty 2012

Jak wypromować Bytom?

         Specyfika imprez kulturalnych w Bytomiu? Mała frekwencja. Powód? Słaba promocja.
         Mamy problem z promocją miasta – to może zauważyć każdy bytomianin, który chociaż minimalnie interesuje się życiem kulturalnym. Imprezy są organizowane, jednak mało kto na nie przychodzi. Dotarcie informacji o jakimś wydarzeniu do mieszkańców jest znikome. Po co więc cokolwiek organizować?
        W marcu organizowany był Festiwal Nauki i Sztuki w Bytomiu, na który zapraszano uczniów szkół podstawowych, gimnazjów i szkół średnich. Miał on dopomóc w wyborze placówki oświatowej po zakończeniu danego etapu edukacji. Informacja o tym wydarzeniu trafiła do dyrektorów szkół i...nic. Sucha informacja, bez planu wypromowania Festiwalu wśród młodzieży szkolnej, bez nawet plakatów czy zrobionych w przystępnej formie programów. Na mieście wisiał jeden plakat informujący o Festiwalu, a zapytani uczniowie robili wielkie oczy, że w sumie to oni nic o nim nie wiedzą.
          Kolejny przykład? Koncert Starego Dobrego Małżeństwa w Beceku, który miał miejsce w kwietniu. Coraz rzadziej udaje nam się zaprosić prawdziwe ikony muzyki, a SDM jest jedną z takich ikon, jeżeli chodzi o poezję śpiewaną. Sala podczas koncertu była pełna, jednak, żeby dowiedzieć się o tym wydarzeniu, trzeba było wejść na stronę zespołu. Na witrynie Beceku informacja pojawiła się dopiero w momencie, kiedy wszystkie bilety na koncert były już wysprzedane. W Bytomiu był wywieszony tylko jeden plakat – na drzwiach Centrum Kultury, w dodatku w niewidocznym miejscu. Dla porównania, kiedy SDM przyjeżdża do Chorzowa, z okien tramwaju można zobaczyć na każdym słupie ogłoszeniowym plakat o tym informujący.
           Dalej – inicjatywa Beceku pt. Kabarety Za Dwa Zety. Pomysł ciekawy – za dwa złote można było zobaczyć młodych kabareciarzy, którzy dopiero zaczynają się wspinać po medialnej drabince. Efekt braku rozpowszechniania informacji o tym – mniej niż połowa zajętych miejsc w salce, a i tak większość widzów to byli znajomi organizatora. A potem dziw, że nikomu się nie chce niczego robić.
Przykłady można mnożyć, od małych po całkiem duże imprezy – nawet koncert Lady Pank nie był szczególnie rozreklamowany, wisiał praktycznie jeden billboard naprzeciwko M1. Pewnego dnia zadzwoniłam z pytaniem do Biura Promocji Bytomia, dlaczego tak się dzieje i czy naprawdę oni uważają, że to jest dobra polityka. Pani, z którą wtedy rozmawiałam, uznała, że ich sposób promocji miasta jest doskonały i że mam ich nie pouczać, jak to powinno się robić. A jeżeli mam jakieś pomysły, to mam je spisać i wysłać mailem. Jak znajdą czas, to może ewentualnie przeczytają i rozpatrzą niektóre z nich.               
            Problem polega na tym, że chociaż bardzo chcemy wykreować miasto na kulturalne i nowoczesne, nie zrobimy tego bez skutecznej promocji. Miasto, pomimo starań, zamiast ożywać, tak naprawdę kulturalnie dogorywa i prawdopodobnie przyczyna jest prosta – brak pieniędzy i brak odpowiednich osób, które chciałyby coś zrobić z obecnym wizerunkiem miasta. Jedno nakręca drugie – nikt nie chce pracować za darmo, zwłaszcza, jeśli ma dać z siebie pełnię kreatywności i pomysłowości. A skoro nikt nam nie chce płacić właściwej do usług stawki, to po co się wysilać. To prowadzi do tego, że promocją nadal zajmują się te same osoby, które problemu nie widzą.
             Rada jest prosta: sytuację powinno się potraktować jak chorobę. Nie leczyć skutków, czyli zmniejszającej się liczby imprez kulturalnych, tylko objawy – reklamować to, co się dzieje. Im więcej osób będzie uczęszczało na dane wydarzenia, tym więcej pieniędzy trafi do miejskiej kasy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz