23 sty 2014

Walka o bilon

Dzień jak co dzień. Ot, zaparkowałam sobie na płatnym parkingu pod uczelnią, załatwiłam, co miałam do załatwienia i kłusem pognałam z powrotem do samochodu. Podjechałam grzecznie pod punkt poboru opłat, wysiadłam z samochodu (wypadałoby w końcu naprawić szybę) i podałam Miłej Pani bilecik parkingowy razem z banknotem stu złotowym. Błąd. Ja go dopiero wyjmowałam z portfela, kiedy usłyszałam stanowcze:
- JA NIE MAM JAK WYDAĆ!



Odrobinę zbita z tropu, odpowiedziałam, że ja w chwili obecnej nie posiadam już żadnych drobnych, co wywołało przemianę Miłej Pani z Panią z Piekła Rodem. Usłyszałam litanię żalów na temat okropnych kierowców, którzy płacą samymi stuzłotówkami.
- BO WY WSZYSCY CHCECIE ROZMIENIĆ PIENIĄDZE

No masz, rozgryzła mnie. Faktycznie chciałam. Ale wbrew temu, co mówił wzrok Pani z Piekła Rodem, nie po to, aby dostawać wielokrotnego orgazmu od tarzania się w bilonie. Nie, moje powody były bardziej prozaiczne. Miałam bowiem w perspektywie: opłatę za parkowanie w śródmieściu (1,50 zł za godzinę, płatne jedynie monetami, a automat nie wydaje reszty), opłatę za parkowanie pod biblioteką (0,50 zł za 20 minut, automat nie wydaje reszty), szatnię płatną w bibliotece (2 zł w konkretnej monecie, na szczęście jest to kaucja zwrotna), płatny parking w galerii handlowej (0,50 zł za godzinę, chyba, że wyrobiłabym się w trakcie darmowego czasu), zakupy w Biedronce (23,70 zł – oczywiście Kasjerka prosi zawsze o końcówkę), kawę w pracy (2 zł za kawę z automatu, płatne jedynie w bilonie, automat nie wydaje reszty), umycie samochodu w myjni samoobsługowej (2 z ł lub 5 zł płatne w jednej monecie, automat nie wydaje reszty) oraz, o zgrozo, poodkurzanie samochodu (2 zł płatne w jednej monecie, automat nie wydaje reszty, ani nie przyjmuje innych monet). W związku z powyższymi planami nie mogłam sobie pozwolić na całodzienne bieganie z banknotem stuzłotowym, gdyż albo zwyczajnie nie mogłabym zapłacić za pewne usługi, albo by mnie publicznie zlinczowano. Z tłumem gapiów i oklaskami. Dlatego też uświadomiłam Panią z Piekła Rodem, iż tak właściwie to nie jest mój problem, że nie ma z czego wydać.



- TO JEST NIBY MÓJ PROBLEM? - powiedziała wyraźnie wzburzona, a ja przytaknęłam. Bo taka jest prawda, moi drodzy Kasjerzy i Miłe Panie. Żaden klient nie ma obowiązku dawać Wam wszystkich swoich drobniaków, gdyż mogą mu być w innym miejscu potrzebne. Trochę zrozumienia. Bo dziwnym trafem bankomaty mają zwyczaj wypłacać kwoty w banknotach po 50 i 100 zł i gdzieś te pieniądze trzeba rozmienić.

I żeby nie było – zawsze, kiedy wiem, że mogę sobie pozwolić na płacenie drobnymi, robię to. Narażając się na pomruki niezadowolenia odliczam groszówki, aby dać zgodne. Z narażeniem życia nie raz szperałam w najdalszych otchłaniach torebki, w poszukiwaniu chociaż tych 50 groszy, które mogłyby uratować życie i zdrowie Kasjerki. Wszystko po to, aby potem na Piekielnych czy Yafudzie znaleźć kolejne utyskiwania biednych kasjerek, którym to niedobrzy klienci płacą w samych setkach. Na takie bóle proponuję dwa rozwiązania. Po pierwsze: zbudujmy bankomaty, które będą wypłacały pensję w bilonie, najlepiej po dziesięć groszy. Nie wiem jak duży taki bankomat musiałby być, aby obskoczyć wszystkich chętnych na bilon, ale cóż, liczy się posiadanie drobnych. Po drugie: zgłośmy obywatelski projekt ustawy o likwidację pieniędzy w banknotach. Zostawmy sobie sam bilon. Przy czym mam nieodparte wrażenie, że wówczas Kasjerki i Miłe Panie z utęsknieniem błagałyby o jakiekolwiek banknoty.  


2 komentarze:

  1. Tak sobie to czytam i z rozrzewnieniem przypominam czasy, kiedy pracowałam w hotelu. Jako, że byłam zawsze sama na zmianie, a ludzie często i gęsto sypali "grubymi", to po pewnym czasie zostawałam sama, miałam w kasie kilka dwusetek i żadnej możliwości, żeby polecieć je gdzieś rozmienić... Mało tego - nawet kiedy zaszłam do restauracji obok, oni też nie mieli zazwyczaj jak rozmienić mi banknotów... Dlatego też czasami potrafię zrozumień żal i zdenerwowanie pań kasjerek, którym brak sił na tłumaczenie dlaczego nie mają drobnych i nie mają jak wydać reszty.
    Co do bankomatów, to tutaj w Niemczech bankomaty wydają bardzo fajnie - jeden konkretniejszy banknot, a reszta w drobniejszych, np. wypłacając 100 Euro, dostaję banknoty: 50, 20, 10, 10, 5, 5 :) Świetny pomysł i przynajmniej nie muszę się martwić o rozmienianie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko kiedy można się spotkać z sytuacją, kiedy osoba zza kasy pogardzi drobnymi monetami. Nam nie są zbytnio potrzebne, a w sklepach szybko się kończą - po dłuższym stażu rozumiem zdenerwowanie tych pań.

    OdpowiedzUsuń